środa, 7 grudnia 2011

Rozdział 1 ._.

Heh, niedawno zaczęłam pisać taką "powieść" ale jak na razie napisałam rozdział pierwszy x_x Gdyby chciało wam się ... czytać... rozdziały nie są długie, a to dopiero pierwszy więc zachęcam do przeczytania :d



Rzeczywistość

Był wieczór. Chloe była wystraszona jak nigdy. Wszędzie, dosłownie wszędzie widziała jego cień.
-Odejdż ode mnie! - Krzyczała na nic. - Zostaw mnie w spokoju ! - Krążył wokół niej. Wiedziała, że gdzieś tam jest, czuła jego zapach.
Ludzie szli koło niej, nie zwracając na nią uwagi.
Widziała go, widziała ! Zauważyła jego brązowe loki.
Nagle z tyłu ktoś złapał ją za ramie. Chloe prawie zemdlała. To był on ! To musiał być on ! Poczuła jego twardy i szorstki dotyk.
- Hej. - powiedział mężczyzna.
Nawet nie zdążyła się obrucić, a już poczuła szczypnięcie na szyi. Wbił jej strzykawkę z jakimś białym płynem. Nie wiedziała co to jest. Po kilku sekundach oczy same jej się zamkneły. Odpływała gdzieś. Przez chwilę nawet widziała Willa i swoja matkę. Dwie osoby na których jej tak zależało. Później widziała kobiete której zaufała. To była Willma Jonson. Ta sama Willma która dała jej wizytówke tego psychola. Gdyby nie ona Chloe siedziałaby teraz przy cicho włączonym radiu na fotelu otulona kocem czytając swoją ulubioną książkę. A zamiast tego wrzeszczy nie wiadomo gdzie oczekując pomocy od kogo kolwiek, byle nie od niego.



Rozdział 1

Sny

Kilka tygodni wcześniej.

To trzeci dzień kiedy Chloe obudziła się z krzykiem. Co dzień śni się jej to samo. Stare szare bloki, łyse drzewa, chłodny wiatr, szarzy ludzie przechodzący koło niej, i on. Mężczyzna grający jakąś role w tym śnie, ale za żadne skarby nie może sobie przypomnieć jaką. Po przebudzeniu widzi tylko szczegóły snu. Zadzwonił telefon. Chloe przeszły ciarki. Spojrzała na zegar. Niemożliwe, kto dzwoni do ludzi o wpół do trzeciej ? Dziewczyna wstała z łóżka podchodząc do telefonu. Przez chwile zastanawiała się czy go odebrać. Uspokoiła się i  podniosła słuchawkę.
- Tak ? Słucham ? - powiedziała to trzymając słuchawkę ok. 5 cm od swojego ucha.
Nikt się nie odezwał. A jednak ktoś był po drugiej stronie. Słyszała oddech tej osoby. - Halo ? - spróbowała ponownie. Nie doczekała się odpowiedzi. Odłożyła słuchawkę trzęsąc się. Po odłożeniu słuchawki przypomniały jej się filmy w których jacyś faceci prześladują kobiety. Ale wreszcie wyrzuciła tą myśl z głowy. To jest życie a nie film. Dziewczyna obejrzała się odruchowo do okoła i sprawdziła czy drzwi od mieszkania są zamknięte. Potem położyła się spowrotem do łóżka i próbowała usnąć.
Chloe była młoda, za rok kończyła studia pedagogiczne. Po śmierci swojego ojca postanowiła wyprowadzić się z rodzinnego miasta i zamieszkać w Bostonie. Na studiach poznała Willa. Chłopaka jej marzeń. Lecz tak jak każda para miała wzloty i upadki. Raz pokłócili się tylko o to w jakiej restauracji mieli zjeść kolację. Z matką rozmawia regularnie... Przez telefon. Czasami zdarza się napisać list lub przyjechać na weekend. Jej matka mieszka w małej miejscowości pod Bostonem nie cieszącą się zbyt wielką popularnością.
Gdy się obudziła była dziewiąta rano. Szybko wstała myśląc, że spóźniła się na wykład, ale czemu nie obudził ją budzik? Później dziewczyna uświadomiła sobie, że dziś jest sobota. Niestety chociaż była niewyspana nie poszła znów spać, bo była już ubrana i zauważyła, że nie ma nic w lodówce do zjedzenia. Wyszła do sklepu. Kupiła to co zwykle, o obiedzie pomyśli później. Gdy wyszła ze sklepu zadzwonił telefon. Chloe aż wzdrygnęła. Odebrała go. Okazało się, że to Will. Zaproponował jej dziś kolacje u siebie. Dziewczyna zgodziła się lecz niechętnie, ponieważ musi się uczyć, bo niedługo ma egzamin. Gdy szła do domu jakiś mężczyzna szturchnął ją ramieniem. Przeprosił i poszedł dalej. Nareszcie doszła do domu. Zrobiła sobie śniadanie a gdy skończyła włożyła naczynia do zlewu z nadzieją, że same się umyją. Usiadła na fotelu i zaczęła się uczyć. Nagle po domu rozległ się dźwięk dzwonka. Ktoś dzwonił do drzwi. Dziewczyna wstała, podeszła do nich i spojrzała przez dziurkę w drzwiach. Nie miała pojęcia kto to jest. Nieśmiale  otworzyła drzwi i spytała się o co chodzi.
- Dzień dobry mam na imię Willma... Willma Jons. Właśnie wprowadziłam się na góre i niedługo przychodzą do mnie goście, a ja postanowiłam zrobić ciasto lecz zabrakło mi cukru i chciałam się spytać czy mogła by mi pani trochę pożyczyć. Przynajmniej szklankę. Wiem, że to głupie pytanie tym bardziej, że się jeszcze nie znamy ale naprawdę go potrzebuję.
- Niestety myślę, że mi też go zabrakło. - powiedziała to uśmiechając się.
- Uhm... Pomyślałam, że pani mogłaby mi pomóc. No ale cóż, niestety. Do widzenia. - Powiedziała i odwróciła się idąc po schodach na górę.
Dochodziła szesnasta, dziewczyna nie miała ochoty na obiad. Wstała poszła do kuchni i zaczęła zmywać naczynia. Gdy skończyła poszła zdrzemnąć się trochę na kanapie. Przynajmniej półtorej godziny. Obudził ją budzik. Chloe wstała rozmyślając dlaczego ustawiła sobie budzik zamiast spać dalej... No tak! Kolacja z Willem. Dziewczyna wstała i zaczęła się szykować wpół jeszcze zaspana. O siódmej wieczorem przyszedł po nią Will, dał jej bukiet kwiatów i pojechali.
Will Smith... Najukochańszy człowiek na świecie. Był wysoki, szczupły i miał ciemne blond włosy. Był zaledwie starszy o rok od Chloe. Gdyby dziewczyna nie oglądała tyle filmów uznałaby że Will to najpiękniejszy mężczyzna pod słońcem. Fakt , nie był brzydki ale jej zdaniem i tak nie dorównywał wyglądowi Pitt'owi. Zauroczyły ją jego głębokie morskie oczy. Dla niej jego oczy były najpiękniejsze. Uwielbiała w nie patrzeć jak na najpiękniejszy obraz na świecie. 
Kolacja wyglądała inaczej niż sobie wyobrażała. Na stole była świeca a koło niej niedawno kupiona chińszczyzna. Obok kartonu z piciem leżały kasety. Will ściągnął Chloe kurtkę i powiesił na wieszaku.
- Hmm... to uwielbiam chińszczyzna i filmy akcji. - powiedziała śmiejąc się.
- Tak właściwie to romanse, ale niech będzie poszukam w szafie czy jakieś mam. - uśmiechnął się i chciał już iść do innego pokoju ale Chloe schwytała go za ramie i powiedziała, że przeżyje i mogą obejrzeć te filmy. Cały wieczór przebiegał doskonale. Właśnie tak jak to wyobrażał sobie Will. Siedzieli na kanapie otuleni kocem, jedząc chińszczyznę i oglądając filmy.  Minęła jedenasta w nocy a oni oglądali już trzeci film i jedli drugie pudełko z chińszczyzną. Gdy film się skończył zasnęli obaj na kanapie obudzili się obaj gdy dziewczyna w nocy wydawała dziwne odgłosy, jakby próbowała krzyknąć. Will uspokoił ją i dalej poszli spać. Następny raz obudzili się o ósmej rano. Will odprowadził Chloe do domu, a gdy byli przy drzwiach jej mieszkania pocałował ją i powiedział, że niebawem się spotkają.
Chloe przebrała się, zjadła śniadanie i szykowała się do kościoła.
W kościele tak jak zwykle. Garstka osób. Po trzy, cztery osoby w jednym rzędzie. 
- Umh... W imię ojca i syna... - zaczęła się modlić gdy ktoś usiadł obok niej. Była to Willma, sąsiadka z góry.
- O. Dzień dobry. - przywitała się jakby właśnie jej się spodziewała.
- Dzień dobry. Uhm...  - poczuła się niezręcznie. - Dostała pani cukier ? -  wiedziała, że to głupie pytanie ale nie wiedziała jak zacząć.
- Tak, kobieta z mieszkania przed panią mi pożyczyła. Hmm... myślę, że możemy porozmawiać po mszy, bo w czasie tak nie wypada.
- Tak , rzeczywiście. - powiedziała i zaczęła spowrotem wracać do modlitwy.
Po mszy wszyscy wyszli. Nigdzie nie widziała Willmy. Najwyraźniej została lub wyszła wcześniej, lecz nie widziała żeby wstawała ze swojego miejsca wcześniej niż ona. Po chwili ktoś złapał ją za ramie. Chloe wzdragała. To była Willma ale jednak się czegoś przestraszyła... Ten dotyk... ten twardy i szorstki dotyk...
- Hej, szukałam Cię, myślałam, że tam zostałaś. - uśmiechnęła się. -  Więc... Chloe, dobrze się czujesz? - zapytała.
Dziewczyna czuła się dobrze, lecz nie mogła sobie przypomnieć czy przedstawiała się tej kobiecie, ale teraz nie miała do tego głowy. Śpieszyła się do marketu. Starała się tam o pracę.
Już była na przystanku i miała czekać na autobus gdy zauważyła autobus przejeżdżający niedaleko jej. To był jej autobus. Ten sam którym miała pojechać na spotkanie. Nagle obok niej pojawiła sie Willma. Skąd się tam wzieła? Czy ją śledziła? Tego nie wie.
- To był twój autobus? Zgaduje, bo widzę po twojej minie złość. Jeżeli chcesz mogę Cię podwiesić, tylko powiedz gdzie.
- Uhm... tak, właśnie miałam nim pojechać. - westchnęła. - Jeżeli nie sprawi to pani kłopotu.
- Ależ oczywiście, że nie!
Wsiadły do samochodu a Willma pojechała pod wskazany adres jak taksówkarz. Na końcu dziewczyna podziękowała kobiecie i wysiadła. Weszła do sklepu. Po rozmowie Chloe wyszła rozzłoszczona jeszcze bardziej. Powiedzieli jej, że jeszcze zadzwonią. A dziewczyna wiedziała już co to znaczy. Wróciła do domu. szybko zdjęła buty i w kurtce położyła się do łóżka. Okazało się, że spała tak całe  dwie godziny. Obudził ją dźwięk telefonu. Dziewczyna była cała spocona. Wstała, podeszła do telefonu i go odebrała. W słuchawce znów było słychać jedynie oddech. Chloe próbowała dowiedzieć się kto dzwoni ale wszystko na marne, nikt po drugiej stronie się nie odezwał. Chloe poszła wziąć ciepły prysznic. Gdy wychodziła prześlizgneła się o ślizgą podłogę. Krzyknęła. Głową walnęła o brodzik od prysznicu.Leżała tak około 4 minuty i zerwała się z podłogi.Na samym początku sprawdziła co z głową. Niby nic ale na pewno będzie guz. Przebrała się i poszła spać.


Zdając się na własną intuicję Chloe stwierdziła, że powinna dochodzić czwarta po południu. Przeszła kilka metrów i stwierdziła, że już tu kiedyś była. Przed sobą miała po bokach dwie kamienice. Jedna po prawej druga po lewej. Przed zakończeniem kamienic ulica była w kamieniach, a za kamienicami zwykła przebiegająca poziomo. Za sobą miała po bokach garaże. Około pięć po lewej i sześć po prawej, po zakończeniu garażów ulica byłą asfaltowa przebiegająca poziomo. Gdy odwróciła się w stronę do kamienic  po jej lewej stronie było wysypisko ze złomem a obok niego parterowy biały budynek z płaskim dachem. Po jej prawej stronie był jakiś parterowy ogrodzony lichą siatka szary domek z trójkątnym dachem.
Rozejrzała się dookoła. Pod kamienicą po prawej stronie była grupka nastolatków z około siedem osób które najwidoczniej grały w butelkę.
Postanowiła wejść do białego budynku przy wysypisku spytać o drogę do domu. To było śmieszne. Nagle sobie uświadomiła jak bardzo śpieszy się jej do domu i, że codziennie właśnie ten sen jej się śni i, że ciągle wchodzi do tego białego domku spytać o drogę zamiast spytać się tych nastolatków koło niej.     Już spodziewała się co ją będzie czekało jak wejdzie do tego budynku ale ciało samo ją tam zaprowadziło. Gdy weszła rozejrzała się dookoła. W budynku mieściły się trzy pomieszczenia. Budynek był w kształcie prostokąta. Wydawał się bardzo mały. Na samym końcu budynku były dwa wystające pomieszczenia przez które na końcu zrobił się wąski "korytarz". Na końcu "korytarzu" było okno. Trzecie pomieszczenie nie było wysunięte. Było najbliżej drzwi frontowych. W ścianie po prostu były drzwi. Chociaż wydawało się po wielkości budynku, że gdy je się otworzy nic za nimi nie będzie.
Chloe stała w progu drzwi frontowych.
- Halo? - spytała niepewnie.
Po chwili z drzwi najblizej okna wyszedł otyły łysy mężczyzna który miał na sobie strój podobny do kucharza. Wytarł ręce o ścierkę i jej pomachał uśmiechając się. Nie ruszył się z miejsca, nawet się nie odezwał. Nagle z drzwi najblizej jej wychodzi mężczyzna. Wyglądał na osobę po czterdziestce. Miał brązowe, prawie rude krótkie loki i wąsy. Na jego widok Otyły mężczyzna przestał się usmiechać. Z pośpiechem wszedł do pomieszczenia z którego wyszedł.
- Dzień dobry. O co chodzi ? - spytał się mężczyzna w lokach.
- Ym... Chciałam się spytać o drogę. - odpowiedziała Chloe wyznając, że się zgubiła.
- Nie wiem czy mogę pani pomóc, niedawno się wprowadziłem i nie znam dobrze okolicy. 
- No cóż. Więc spytam tej grupki dzieciaków pod kamienicą. Do widzenia.
- Ej ! Niech pani poczeka. -  Kucnął  przy jej nogach i wyjął z kartonu królika. Skąd wziął się ten królik? Dziewczyna dałaby sobie głowę urwać, że przedtem go nie było. No ale to sen, tu wszystko jest możliwe.
- Lubi pani króliki? - spytał uśmiechając się.
- Nie, nie lubię, proszę mi wybaczyć muszę już iść.
- Nie! - Wrzasnął i skręcił kark królikowi.
Dziewczyna otworzyła drzwi i wybiegła. Mężczyzna pobiegł za nią. Chloe próbowała przecisnąć się przez poziome siatki. Gdy się przecisnęła on zdążył jeszcze złapać ja za włosy. Kiedy ją puścił dziewczyna przewróciła się na ziemie. Mężczyzna zdążył w ten czas otworzyć bramkę i ja złapać. Próbował ją zaciągnąć spowrotem do białego budynku. Chloe szarpała się, nie dając za wygraną. Próbowała krzyczeć lecz jej krzyk był jak szept. Grupa nastolatków nawet nie zwracała na nią uwagi po prostu siedzieli w kole po turecku myśląc nad czymś. Nagle zza garażu pojawiła się jakaś para. Młoda wysoka dziewczyna z czarnymi włosami zwiniętymi w kok, chłopak prawdopodobnie tego samego wieku co dziewczyna obok niego, był prawie łysy. Młoda dziewczyna z czarnymi włosami odwróciła się do niej i śmiejąc się powiedziała do mężczyzny trzymającego Chloe żeby ją puścił i dał sobie spokój. Ku zdziwieniu mężczyzna w lokach puścił ją i krzyknął do Chloe, że jeszcze z nią nie skończył. Młoda dziewczyna i chłopak koło niej dosiedli się do grupki nastolatków. Chloe podbiegła do dziewczyny z czarnymi włosami by jej podziękować i od razu spytać się jej o drogę jakby gdyby nic się nie stało. Dziewczyna powiedziała, że żeby tam dojść trzeba przejść przez te wysypisko połączone z białym domem. Co nie miało sensu, bo można było iść na około. Chloe wyznała, że nie chce iść tam sama. Dziewczyna powiedziała Chloe, że ma na imię Stella i, że chętnie pójdzie z nią. Gdy były już przy furtce z budynku wyszedł mężczyzna w lokach. Powiedział Stelli, że jeżeli tu wejdzie to opowie wszystkim co zrobiła. Dziewczyna w czarnych włosach zrobiła wielkie oczy i odeszła. Chloe pobiegła za nią pytając co się stało. Dziewczyna wrzasnęła i powiedziała żeby się od niej odczepiła. Jakiś chłopak z brązowa czupryną wstał i powiedział, że trzeba się zbierać. Cała grupa nastolatków wstała i poszli na ulicę za kamienicami która teraz okazała się chodnikiem. Chloe pobiegła za nimi i pytając i krzycząc się Stelli żeby zabrali Chloe ze sobą, oni nie zwracali na nią uwagi. Jakby jej tam nie było. Nagle poczuła jakby ktoś wbił jej nóz w plecy. I rzeczywiście tak było. Nie widziała nikogo. Jęknęła i upadła.

Chloe ponownie obudziła się z krzykiem ale tym razem zapamiętała wszystko. Nie rozumiejąc... wszystkiego. O co chodziło z tymi królikami? Ciągle zadawała sobie te pytanie. - Ten sen nie miał najmniejszego sensu. - pomyślała.

Mikołajki i tak dalej.

No dobra, teraz mam wytłumaczenie czemu nie pisałam : p Nie miałam o czym.
Ale , no dobra, było o czym tylko mi sie nie chciało ._. Ostatnio nauczycielka rozsadziła mnie z koleżanką za : Uśmiech ! xD Haha, normalnie chciało mi się ryczeć ze śmiechu xD No ale później to juz sie rozryczałam, tylko, ze nie ze śmiechu. Nauczycielka ( ta co mnie rozsadziła ) zaczeła gadać jaka ja to jestem " chamska " ,
" arogancka " itp. x_x TY SIĘ KOBIETO LEPIEJ ZASTANÓW NAD SWOIM PIERDOLONYM ŻYCIEM! No przepraszam ale później ona zaczęła gadać " Może czas zacząć zachowywać się jak miejscowa, a nie jak dziewczynka ze wsi ? " No tak jak pisałam mieszkałam kiedyś na takim zadupiu, ale ona nie ma kuźwa prawa tak mówić ! Najchętniej to wygadała bym jej w twarz jaki to z niej  ROZPIESZCZONY NADĘTY WYDOROŚLAŁY BACHOR zaczęłam mówić " no przepraszam ale.. " a ona powiedziała żebym  z nią nie dyskutowała, bo dostane następną uwagę ! Że tacy ludzie chodzą po ziemi i to akurat ja musiałam na nią trafić >.<
Niedawno, a właściwie wczoraj zaczęłam rysować pastelami : d O to efekt ^ ^ :
nie wiem ._.





To jest zdj z telefonu więc... nie bardzo mi wyszło : p Polecam rysowanie pastelami ^^ ale małe rzeczy lepiej rysujcie kredkami itp. bo gdy narysowałam taki fajny rysunek, a potem pokolorowałam pastelami to wyszedł okropny ! D:
Było więcej rysunków ale myślę, że ten wyszedł najlepiej :d





A i jeszcze jedna sprawa dotycząca mikołajek. Ludzie MIKOŁAJKI to nie święta ! Na święta dostajesz większe rzeczy itd. ale boże, ludzie ! Mikołajki to " małe " święto . Moje koleżanki przechwalają się jak to dostały, jakie tam kilka par kolczyków, ubrania za nie wiadomo jaką cenę. Ja dostałam tylko czekoladę i 10 zł. i się cieszę bo mikołajki to nie święto Bożego Narodzenia !